Wyzwania – Challenges

Jest późna pora bo w Polsce 22.04, jednak, jeszcze nie kładę się, postanowiłem napisać parę zdań.

Nie wiem w sumie, o czym dokładnie dziś będzie wyklaruje się, w czasie pisania.

Pamiętam czasy, kiedy było ciężko u nas, tutaj u Andrzeja, to był rok 2012, teraz czasami też tak jest.

Nie wiem czasami co robić, ale nie poddajemy się i nie składamy broni, czekamy na rozwój sytuacji.

Może to co piszę, nie jest pocieszające, ale prawda jest prawdą.

Musimy jakoś stawić temu czoła, tylko czasami zastanawiam się ja i Andrzej, jak to zrobić.

W następnym roku, przez trzy miesiące, będzie staż pracy, ale tylko 3 miesiące, a później co??

znów, bieda i zastanawianie się co ugotować, zjeść, kupić z medykamentów medycznych, czy z diety cukrzycowej.

Teraz postanowiłem, przejść na gruntowną, twardą dietę, ale to nie było podyktowane, tym że chcę czy mam schudnąć, ale nie mamy na to, by pozwolić sobie na więcej, niż to co kupujemy.

   Czasami dostaniemy, pomoc od osób, nie będę tu wymieniał z imienia, bo nie o to chodzi, tylko to piękny objaw Miłości, nawet kilkadziesiąt złotych, to dane Serce na talerzu, to jest Dobroć i Miłość.

Założyliśmy, też zbiórkę na zrzutce.pl ale marnie to idzie, wpłaty są, ale rzadko i trzeba przedłużać terminy końca zrzutki, by ktoś mógł jeszcze pomoc, a to nie jest spora kwota.

Jest kilka osób, kto nam pomaga, tak by przeżyć i za to bardzo dziękujemy, bo bez tego, było by wtedy bardzo źle.

Dziś napisałem, o tym co nas boli, ale więcej takich tematów, nie będę podejmować, bo nie chcemy, jak mamy żyć na marginesie społecznym, to tak będzie, nie zmienimy tego, może jedynie praca, ale to na razie mrzonka.

Też nauczyłem się po jednej przygodzie, by już nigdy nie prosić, nawet wtedy, gdy będziemy przymierać głodem, bo ta sytuację, bardzo przeżyłem i już nigdy więcej, nie chcę tak czuć się, jak zło, jak zero totalne, jak wtedy czułem się.

Jednak, to nie wina tamtej osoby, ona zareagowała tak,, bo miała słuszne prawo, ja nie powinienem pisać i prosić, mimo że było ciężko, po nocy przychodzi dzień.

Czekam, na ten dzień, kiedy wydam moją książkę, wtedy może na jakiś czas, stanę na własne nogi i będzie dobrze.

Tej nadziei, trzymam się, bo tylko nadzieja daje nam, życie, mimo że patrzysz jak wszystko topnieje, jak w lodówce coraz puściej…

To nasze życie, bez pracy, nie damy rady lub bez pomocy innych, za drogie wydatki a przychody czasami dobre czasami złe, ale ja już o tym, nie mówię i nie rozmawiam, mogę to tylko tutaj napisać, jak jest, ale to tylko moja dygresja, spostrzeżenie…

Andrzej, też musi pójść na operację, przykurczu obu dłoni, do tego ma tak zrypany kręgosłup że szok…

ja też, nie lepiej, kręgosłup zły, i inne sprawy pojawiają się, to takie życie, raz na górze, raz na dole.

Jednak, wiem że trzeba żyć, że jest nadzieja miłości bliźniego, miłości tej, która zmienia świat, miłości Bożej…

Jednak, czasami potrzebny jest człowiek, ale trzeba być przygotowanym na wszystko…

nie raz jest dobrze i za to DZIĘKUJEMY  bo to że te osoby są, za to trzeba dziękować i mówić zawsze

BĄDŹ WOLA TWOJA..

NIE MOJA…..

Dodaj komentarz